Bruegel
Stał w prześwicie śluzy
Uwikłany w chwile,
Z którymi się zmagał.
Żagle szły wydęte
Jak brzuchy Golemów
I morze się skrzyło.
Biegiem ślepcy biegli
I modlił się anioł
U stóp Magdaleny.
Jeśli ktoś coś widział,
To oracz kłąb pęcin,
A pastuch - błam nieba.
Tylko mistrz z Antwerpii
Dostrzegł wir na wodzie,
Gdzie był runął Ikar.
Brzozy
Zwinięte w rulon światło -
Pulsująca biel,
Która rozjaśnia przestrzeń.
Latarnie ziemi
Wskazujące kierunek
Oddalającego się czasu.
Strzelisty krzyk nieba
W bruzdach szarości nocy -
Tańcujące giezła
Kujawy mój świat moje życie
Kujawy, Kujawy!
Malowane niebo
Roztoka miłości,
Źródlany puls czasu.
Kujawy, Kujawy!
Dzban przaśny dzieciństwa,
W skrach bułana Wisła
I twój szept, mój Boże.
Kujawy, Kujawy!
Moje wielopole,
Krzyk wierzb i płomienie,
Siermiężność i pamięć.
Kujawy, Kujawy!
Tylko kurz na drodze.
W widłach Tążyny i Wisły
Wiatr na osikach grał flamenco,
Topoli grynszpan szedł do tańca
Z wikliną gibka, rozczochraną.
Niebo kłębiło się obrzękłe,
Grzywy wierzbowych kastanietów
Pieściły rude pukle trzcin.
Słońce na wodzie się rozlało -
Roztarte w smugę, gdzieś na krańcach
I tuż przy brzegu zatrzepotał
Jak kleń - szkarłatnej zorzy pył.
Wciąż mi się zdaje, że przy boi
Skąpana w zmierzchu przy mnie stoisz
I "kocham" - krzyczysz z całych sił.
Byłem z poezją
Byłem z poezją na Kujawach -
Jak z Panem Bogiem po kolędzie.
Gopło kipiało bielą przędzy
I podpływało do stóp pławą -
Skrzył się przybrzeżny w grzywach piach.
Nad wodą Grabek nam się kłaniał -
Obleczon w turzy żupan wierzby,
Chochlik blaszkami trzcin szeleścił,
Po fali Skierka się przechadzał -
Od Gopła wiał ku Wiśle wiatr.
W Kaczewie Łokieć nas pozdrowił,
Przy starej karczmie, na zakręcie -
Ku Płowcom szedł, by przetrwać w Pieśni!
Wzrok - poświst blasku chciwie łowił
Co na szyszaku jego grał.
Byłem z poezją na Kujawach -
Jak z Panem Bogiem po kolędzie.
Stąd kiedyś do mnie przyszło szczęście,
Tu duszę mą potargał płomień
I w żagiew zwinął - w wieczny żar.
Lubię te zakątki
Lubię przed Ratuszem na opolskim Rynku
Zbierać za pazuchę wciąż chłonnego serca -
Spojrzenia przechodniów i tańczące kroki,
Spódnice w szeleście i pszenne warkocze,
I płaszcze rozwarte, i srebrzyste włosy.
- Są jak ptaki na łące i pstrągi w roztoce.
Lubię nad sadzawką przy Piastowskiej Wieży
Patrzeć na łabędzie sunące bez ruchu -
Te puchy kądzieli na wiosennym wietrze -
I w wierzbę się wplatać spojrzeniem, i chłonąć
Szmer liści na klonach w kurzawie zieleni.
- Dlatego tu wracam, dlatego tu jestem.
Lubię przy Młynówce spowiadać się domom,
Które jak w Wenecji łaskocze szept fali
I o pień się oprzeć stuletniej topoli,
Rozpękłej na wichrze jak serce - gdy boli.
Kobiety
Malowane słońca -
Oplatające wyobraźnię
Ciepłem miękkości woni.
Ważki połyskliwe -
W dzwoneczkach ciszy
Nad woda przejrzystą.
Fujareczki syren -
Wyciszające szelest krzemu
W klepsydrach Ananke.
|