Żyć mi nadal się zdarza
Żyć mi nadal się zdarza z tym szelestem liści
które tak ochoczo wiatr pozrywał we mnie
Nad horyzontem jesień już kołuje
pamięć szpony ostrzy
Lecz niełatwo zapomnieć o istnieniu swoim
skoro można się jeszcze
potknąć o nadzieję
W każdym z nas
W każdym z nas jest jarmark
grzechy główne i droga do nieba
śmietniki pełne szczurów
zwierzęta u wodopoju
Nie mówmy ufnym
że zabijać coraz łatwiej
Rzadko do lasu kościoła
zachodzimy posłuchać chorału
Godniej być sardynką na pikniku
i puszkę porzucić i miłość
Ktoś tu pięknie tańczy na linie
ktoś tu pestki wypluwa bezbłędnie
Czy przypadkiem flet szczurołapa
nie śpi gdzieś za kominem
Nie mówmy
że zabijać coraz łatwiej
Nie mów że nie wiesz
Nie mów że nie wiesz Możesz nie podołać
bez sumienia nie przejdziesz judaszowej ściany
Z tych którym odjęto słowa od istoty rzeczy
tworzono zadżumionych albo bezimiennych
Bacz by w tobie chociaż jeden liść ocalał
daruj zmarszczki zwierciadłu a myśl chroń od pajęczyn
Miej sumienie mieć je abyś się nie zbłaźnił
jako przewodnik po własnym labiryncie
Codzienność moja niegdyś Panna Młoda
Zabroniłem malować usta rozdawać uśmiechy
wszak dokument mówi że duszą i ciałem
ma należeć do mnie
razem z lasem rzeczy
i gwiazdą przewodnią
A tu chude mleko stawiają za drzwiami
Zaparły się mnie po trzykroć moje własne słowa
Nie ze mną teraz dzieli przysięgę i łoże
codzienność moja niegdyś Panna Młoda
Bez ciebie moja miłość
Bez ciebie moja miłość żyłaby z kim się da
wypruwała z siebie żyły dla połowy szczęścia
może smak sutek byłby dla mnie mniej gorzki
skóra mniej przezroczysta
Gdy jak embrion zwinięta
zasypiasz u mego boku
jesteś jak pomysł wiersza
jak ostatni na drzewie liść
Od progu twoich oczu
boso przed ołtarz idę
Słowa
Janinie Kościów
Mówią tu i ówdzie
że więcej z nich szkód niż pożytku
że są potrzebne próżniakom
którym tylko myśli w głowie
i nie jest nikomu obca
słów niepoczytalność
Opinie przesadne
Może lepiej zostać przy zwodzonych mostach
przy sekwencjach uczuć
nie granych w teatrach
Nawet przy popiołach
po ostach milczenia
A może rację miała moja matka
że szczególny to gatunek
drożdży
Nihil novum
Dopóki postrzegam słowa
nie pustoszeją mi oczodoły
pulsują skronie na obrzeżach myśli
Otwarty na oścież
nie tylko jestem
CHOINKA Z BRZUCHOWICKICH LASÓW
Widywała popłoch w oczach
i tropy wilcze
Z bukowych ostępów nieraz krzyk dobiegał
krył się w młodniku i w zieleni konał
Tam nikt nikogo nie żegnał modlitwą
zastygłych w bezruchu
już nic zmrozić nie mogło
W drzewku tkwiła kula
jakaś pomylona
jakby wierzyła że może
kogoś uratować
Lecz komu dziś potrzebny
ten zapis
W czterdziestym czwartym
rudy był śnieg na gałązkach Wigilii
Zwierzyna nie chciała mówić
ludzkim głosem
W KLONOWEJ ALEI ŚNIĘ NIEZWYKŁOSĆ
Gościnna jesteś Mario Magdaleno Jak niegdyś na Gródeckiej
Tu cisza nie szydzi ze skowytu duszy Nikt nie odbiera miłości
do wypłowiałych prawd Tylko nie widać stąd lwowskiego nieba
Z niejednej skóry wyrastałem Strzępił mnie byle wiatr
Gęstniała pamięć A ty mnie siostrzano-białostocka ciepła
jak matka za rękę trzymasz i zabraniasz czuć się tułaczem
Kiedy ból mój za mgłą schodami wspomnień zbiegam
na żywe ulice miasta moich szczenięcych światów
Aforyzmy
Czy tego, który umywa ręce od wszystkiego możemy nazwać człowiekiem
o czystych rękach?
Małość porastająca w pióra rodzi sępa.
Szanuj nieprzyjaciół - ich uczucia są niezawodne.
Owoce pośpiechu psują się najszybciej.
Wścibstwo: natrętny sposób obwąchiwania bliźnich.
Poświęcenie i dobroć nie wystawiają rachunków.
Uznanie chadza z białą laską - nawet gdy widzi.
Gdy pierś zbyt wąska na ordery, znać dają o sobie plecy.
Coraz częściej przytrafiają się bliźnim uśmiechy, które pękają w szwach.
Na sentymentach bibliofilów żerują najczęściej białe kruki.
Powierzchowni ranią głębiej.
W każdym słoneczniku jest coś z van Gogha.
Pieczeń rzymska dla wielu to jedyna szansa na konsumpcję antycznej kultury.
Na tyle znał już siebie, że mógł nie dowierzać innym.
Nic po nim nie zostało; pochowano go ze wszystkimi honorami.
Żyć po ludzku to nic innego, jak przyjaźnić się z tym co w nas najlepsze, nie oczekując wzajemności.
By mówić dobrze o innych, trzeba ich znać jak siebie; by mówić źle - trzeba być gorszym.
Wierząc w innych podpisujesz się pod własnym człowieczeństwem.
Choćbyś nieba przychylił bliźniemu, jeszcze ci powie "Podsadź!
|