Wierność
porzuciłem życie
by dla ciebie żyć
ze śmierci zakpiłem
byś był nieśmiertelny
zakłóciłem tętno serca
byś mym sercem żył
odrzuciłem radość całą
byś miał koniec smutny
a milczenie na mych wargach
służy twemu wygłosowi
z objęć miłość wypuściłem
by cię wierszu godnie przyjąć
Widziałem
widziałem
jak rzuciłaś psu ochłap
zwierzę wzięło smaczny kęs
i pobiegło w norę nocy
aż kość przebiła mu gardło
jego oczy ogon uszy zamieniły się
w wielki znak zapytania
Rymy naszej nocy
Jestem z tobą na odległość bicia serca
tajemnicy miłosierna siostra sjamska
spaja myśl, a jedna słów aorta
krąży we mnie wrzącą rtęcią słońca.
Jestem w tobie by zachować kontur twarzy,
by dorzecze mego snu twoim nurtem marzeń
popłynęło i aby jednocześnie poparzył
nas cudzych nocy spiskujący ciągle karzeł.
Nie wiedziałem, że szukałem twoich oczu,
twoich myśli, twoich lęków, twoich kroków,
nie wiedziałem, że w lustrze twego wzroku
błyszczącego jest źrenica świata blasku
(proza)
[...] "Najdroższy Sewerze, zrozumiałam, że oczekuję czegoś więcej niż to, na co wbrew
sobie się zgodziłam". Dziękuję za wszystkie pocałunki - Joanna".
Poniósł klęskę i niczego się właściwie nie dowiedział. Teraz żałował, że nie potraktował tej znajomości jako tylko eksperymentu, ale było za późno.
Nie był w stanie określić, jak długo siedział w fotelu. Nagle wstał, zamknął szafę i podszedł
do okna. Kierowcy przejeżdżającej ciężarówki kazał zmiażdżyć boki zaparkowanych przy krawężniku samochodów i zderzyć się z taksówką. Na ulicy zrobiło się piekło. Wyszedł
z domu i z szaleńczą rozkoszą wykoleił tramwaj, zaraz później autobus wjechał w tłum ludzi stojących na przystanku. Wycie syren radiowozów policyjnych i karetek pogotowia nie było w stanie zagłuszyć przerażenia, i bólu spowodowanego odejściem dziewczyny, której poświęcił tyle snów i marzeń. Krew rozbryzgana na szynach, chodniku, ulicy, odłamkach szkła, pogiętych blachach i czyichś ubraniach była jego krwią. Cierpienie rozjechanych, połamanych, okaleczonych ludzi było jego cierpieniem, było niczym wobec jego cierpienia
więc by dopełnić czary bólu i lęku, zafundował sobie jeszcze wybuch cysterny z benzyną.
Ogłuszający huk, tarzający się w płonących ubraniach ludzie, trzask szyb dominujący nad przerażającym ludzkim krzykiem, rumor samochodów wpadających w szalejący słup ognia
nasycały jego żądzę zemsty.
Do późna w nocy słychać było syreny ambulansów, łopot śmigieł helikopterów. Migały koguty pojazdów technicznych.
Usiadł w fotelu, nałożył słuchawki, zamknął oczy i zasłuchał się w kojące dźwięki szumiącego oceanu pełnego śpiewu delfinów.
Z namaszczeniem godnym najświętszej modlitwy zaczął powoli, rytmicznie wypowiadać słowa własnego, błagalnego psalmu: "Twoje oczy, usta, włosy, uszy, brwi, skóra, szyja, piersi, brzuch, uda, stopy, dłonie, łokcie, zapach, pot, puls, krew, oddech, glos, uśmiech,
Twoje ...".
Rano postanowił pojechać do innego miasta i tam pokazać złowrogą, niszczącą siłę swojego dyktatu. Już miał usunąć z drogi jadącą przed nim ciężarówkę, gdy nagle [...]
Cień wędrowca (fragment opowiadania Jego wzrok)
|