Przy Zarządzie Okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego w Opolu  
line decor
  
line decor
 
 
 
 

 
 
Harry Duda*

 

NIAGARA NIEGDYŚ W BIELI
(ze starej fotografii)

Tylko mrozy stuletnie, biało rozczochrane,
kiedy spadną na rzekę iskrzącym bezruchem,
duszą dźwięk wodospadu: rykiem rozedrgane
katedralnie ogromne organy zwalniają,
aż zamilkną i cisza wokół pada puchem.
U stóp ich chciałbym stanąć, będąc zasłuchany,
aby z lodu i ciszy, co w akordzie trwają,
sens tych rzeczy odczytać nikomu nieznany.

12.08.2008

 

PORANEK -
NASZA MAŁA
DESTABILIZACJA

Mokry śnieg dziobie z głodu gołąb jednonogi.
Starowinka z mozołem stawia krok niewielki.
A dziad łeb swój schyliwszy przed śmietnika bogi,
w cuchnącej aureoli, ze czcią w kubłach szpera.
Z wystaw - wódek się wdzięczą fikuśne butelki.

Drogą jedzie mercedes. W domach, za murami,
widzimy na ekranach: redaktorka zżera
gotowane frykasy, gada z kucharzami.

16.03.2006

 

NA ZAOLZIU
WSZYSTKIEGO.

Pamięci Wilhelma Przeczka


Beskid jak stał, tak stoi i jak patrzył, patrzy;
na twarzy rysy przesiek, mgiełki nad szczytami -
ta mgielna aureola świętość ich tłumaczy
dla ludzi pośród dolin. To wszystko Jest; czeka
na swój zapis i lata rozpięte strunami
od przeszłości do dzisiaj - by Wilhelma słowa
z nimi znowu zagrały. Jest chór, płynie rzeka,
stoi góra, brak Wilka. Wszystkiego połowa.

16.10.2006

 

SIERPIEŃ 2006

Sierpień pękł od upałów i kapie żywica -
czysta żywa nienawiść i ludzkie szaleństwo,
co pożary umysłów najwyżej podsyca,
aż ich racje jedyne jak celuloid spłoną.
Zła i dobra w człowieku występne małżeństwo
już poczyna swój owoc Losu skarlałego:
nawet prawda dla kłamstwa - dzisiaj jest amboną,
czarne chodzi bez wstydu w ubraniu białego.

22.08.2006

 

OPTYMIZM W ŚRODKU EUROPY

To dziś są dobre czasy:
żyjesz, masz żonę, dzieci i wnuki,

i trochę dalszej rodziny;
jeszcze garść przyjaciół żyje;

niekiedy spotka się człowieka
i Polaka da się czasem spotkać;

nie wszyscy giną z głodu,
nie wszyscy mieszkają pod mostami;

nie wszyscy siedzą w kryminale,
nie wszyscy kłamią, kradną i zabijają;

nawet nie wszystkim politykom
śmierdzi z ust, z oczu i z kieszeni,

nie wszyscy oni mają nas za mierzwę
i nie wszyscy są przygłupami -

podobnie jak nie są przygłupami
wszyscy ludzie w kraju i na świecie;

nie wszyscy wystawiają
pomniki pieniądzu;

nie wszyscy kochają władzę
i nie wszyscy brzydzą się władzą;

nie wszystkie dzieci zaznają
porannego głodu i pedofilii,

nie wszystkie dzieci w kolebce
zostaną zabite przez tatusiów i mamusie;

nie wszystkie babcie zostaną zabite
i okradzione przez wnuki;

nie wszyscy wzniecają wojny, terroryzmy,
ludobójstwa, deportacje i ksenofobie;

nie wszystkie ofiary
utracą sławne ludzkie prawa

i nie wszędzie wszyscy bandyci
unikną kary śmierci,

podobnie jak nie wszyscy przestępcy
będą się cieszyć pełnią praw człowieka;

nie zawsze atakuje tsunami
i nie zawsze się ginie na drodze;

ekrany i głośniki nie zawsze sączą
w jaźń toksyny i nie zawsze będą sączyć;

nie wszyscy milczą, gdy powinni mówić,
nie wszyscy mówią, gdy powinni milczeć;

nie wszyscy piszą wiersze
i nie wszyscy nie piszą wierszy;

nie wszyscy i nie zawsze nie wszystko,
a więc są to dobre czasy, jakkolwiek

nie wszystkie i nie zawsze. Z tej samej
przyczyny jutro nie będą lepsze, również,

jednak, nie zawsze i nie wszystkie,
ponieważ niektóre i niekiedy - być może.

To dzięki temu j a k o ś można żyć.

13.02.2005

 

TAMCI

Nie dano im przynieść bohaterstwa
na rodzinny próg.
W podzięce dostali medal niepamięci.
Dla rozmaitych admiralicji
ich klęska - to był krótki niż.
Nie tworzono im pieśni; tworzyli je sami
jak żałobnicy nad grobem - płacz;
i cmentarz im się obcy ścielił
nawet serdecznie, wedle norm
krajów cywilizowanych -
tyle, że krajów dalekich
ponad miarę zwyczajnego serca,
co zwykło we własnych bić piersiach.

Wymierali powoli w imię racji stanu
morderców i kunktatorów tchórzliwych;
więdli po klubach i stowarzyszeniach,
w jadach i pajęczynach cudzych i własnych,
odurzeni toksynami wizji i projektów
z góry skazanych na niebyt -
wobec świata ci, co to nie odnieśli sukcesu:
donkichotowie XX wieku żelaza, zdrady
i przeniewierstwa.

23.01.2005

 

Z JACKIEM
TOAST NEGATYWNY
I SAMOTNY

Informacja zmielona i zmiędlona,
informacja z recyklingu,
informacja żuta i pluta
z jadem śliny własnej - na papierze,
na ekranach, w głośnikach:
rzeczywistość snu wariata
i rzeczywistość człowieka złego,
padlinożercy, nekrofila,
prokuratora złowieszczego.

Oto radia i telewizji
Julia Brystygierowa
ma się aż bardzo dobrze;
oto ubecja prawicy i lewicy
bez środka jak bez serca
syczy, wije się, pełza, kąsa.
Uśmiech - gach zdradliwy.

Wszystkie ich, Jacku, tłustości
i wszystkie ich inkwizytorskie
chudości, ich ascezy i rozpasania
odrażające jednako, albowiem
co do jednego nieprawdziwe.

Patrz, jak ich mordy to pęcznieją
i lśnią, to się zapadają
w odgrywanych radościach,
sukcesach i smutkach
niby dyszące balony-koszmary.
Smród ich bucha z blogów
pisanych brudnymi łapami.

Trzymają ręce w kieszeniach,
a nie wiesz, że w rękach skrywają
własne zęby jadowe, więc zadrżyj,
Bracie, zanim podasz im dłoń.

Nasze komentarze
i nasz zdrowy śmiech wczoraj
były podstawowo tożsame,
dlatego i dzisiaj możemy
wspólnie wychylić ten toast.

Na pohybel:
wszelkim mundurom dla umysłów,
akselbantom partyjnym;
choinkom z medalami;
przygłupom medialnym;
profesorom bez teki;

na pohybel
wszelkim występcom na górze
i na dole -
mimo ciepłych intencji
śpiewanych przez Rynkowskiego,
albowiem ani góra (najmniej góra),
ani dół nie rozgrzeszają niczego,
a o złych ludziach
należy mówić źle
nawet po ich śmierci,
zaś o ludziach dobrych
należy mówić dobrze
także przed ich śmiercią -

na pohybel zatem, Jacku,
wszelkiej ohydzie tego świata
i na zwycięstwo.
właśnie, zwycięstwo czego,
bo czy w ogóle jest jeszcze coś,
czemu by warto życzyć zwycięstwa?

Przecie świat
w rozumieniu klasycznym
już nie żyje.

A my - co my tu jeszcze robimy
w NBPiB, czyli Niedouctwie,
Bylejakości, Prostactwie i Bezwstydzie -

obecnych w naszym Polskim
Swojskim Nowym Świecie
jako NORMA NOWA -
ale za to pisanych z wielkich liter
wedle nowych zasad
oślej ortografii odgapianej
z angielszczyzny?

Oto trzymam w dłoni
mały kryształ wódki,
którą zawsze piliśmy
na temat.
Dłoń coraz słabsza,
kryształ coraz mniejszy,
tematy coraz groźniejsze,
trzeźwość coraz bardziej
doskwiera,
pytajniki się mnożą
w reakcji łańcuchowej.

21.05.2008

 

O KADENCYJNOŚĆ MĄDROŚCI
BEZ WYBORÓW POWSZECHNYCH
Z MIĘDZYNARODÓWKĄ IDIOTÓW
W TLE

Gdyby mądrość zwyczajnie
jak wiosenna zieleń po zimie
obejmowała kadencję,
zyskiwalibyśmy pewien rodzaj
naprzemienności,
a więc i oddychania.

Jakkolwiek co głupota zepsuje,
tego żadna nie naprawi mądrość,
każda prowadziłaby odtąd
rachunek własny.

Tymczasem głupota żeruje
na rachunkach mądrości,
a mądrość do rachunków głupoty
nie umie się dobrać
mimo geniuszu swych hakerów.

Głupota jest albowiem szczelna
i nieprzenikalna,
wszechświatowa, solidarna
i groźniejsza od Al-Kaidy;
truchleje jedynie na widok
topora.

5.05.2006

 

* Wedle oświadczenia Harry'ego Dudy - zamieszczone na niniejszej stronie internetowej jego wiersze są, jak dotąd, jedynymi (i pierwszymi), które w Internecie autoryzuje.