Przy Zarządzie Okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego w Opolu  
line decor
  
line decor
 
 
 
 

 
 
Elżbieta Lisak-Duda

 

MAŁY KSIĄŻĘ

mój Mały Książę
ma metr osiemdziesiąt
nosi grube szkła
szary garnitur
modny krawat

kiedy na mojej
planecie m-3
ujmuję dłońmi
jego srebrne skronie
mój Mały Książę
się lęka.

mówi: nie chcę
ciebie oswoić
moja różo mała
odpowiedzialności
zaznałem do syta
na innych planetach

mój Mały Książę
umyka wzrokiem
niespokojnie obraca
krążek na palcu -
orbitę jego planety

 

PORTRET Z DAMĄ

Jakaż to z niej poetka?
Gdzie kapelusz z fantazyjnym rondem
i opadający tajemniczo woal?

Gdzie ten zniewalający uśmiech
skrywany za dymkiem z papierosa
na przydługiej lufce?
A ci wielbiciele, co w środku zimy
z fiołkami pod oknem,
gdzie oni?

W spranym skafandrze po córce,
w zeszłorocznych trampkach,
goni ostatni tramwaj.

Obładowana i zziajana
dama z. reklamówką.

 

ANEKS

Nie do końca było tak,
moja córko,
jak opisał pan Szekspir.

Zasnęłam bez eliksirów
słodkim snem nastolatki.

Romeo - twój tata
obudził mnie
niczym śpiącą królewnę.

Przeżyliśmy,
i jeszcze tobie życie dali.

Dziadkowie uścisnęli
sobie dłonie i wyprawili wesele.

A później -

na balkonie pieluchy
Romeo pod tawerną -
nie dla poety fabuła.

Ale w jednym miał rację
pan Szekspir -
to była tragedia.

 

FOTOGRAFIA

Dwoje obcych ludzi
na dnie butelki
poszukuje leku
na własną samotność.

W pustej butelce
znajduje odwagę
do wspólnej wędrówki
bezdrożami nocy.

A świt ich budzi
zapatrzonych w siebie
jak na ślubnym zdjęciu,

choć do się przystają
tak jak Mona Lisa
z Winnetou pod rękę.

 

WIECZOREM

On wiedzie spór
z ekranowym mędrcem,
pilnuje ich
pilot-rozjemca.

Na jej smutki -
po kątach psi ogon.

A między nimi
rozsiadła się
sublokatorka-pustka,
rozpycha się, pyskuje,
coraz bardziej pewna

nienaruszalności.

 

DZISIEJSZA

Nie trzeba mi soli trzeźwiących,
na widok krwi nie mdleję.

Wieczorami nie dziergam i nie szydełkuję,
tylko oswajam - jak bezdomnego psa -
mój komputer.

Kupuję w promocji supermarketów.
Zawsze mam w torebce komórkę,
a w kieszeni drobne dla żebraków.

Gdy autobus odjeżdża przed czasem,
klnę hiphopowo.

Im bliżej mi do tamtego świata,
tym bardziej przystaję do tego.

 

PODZWONNE
DLA "PIEŚNI NAD PIEŚNIAMI"

Jakże cię odmieniły mijające lata,
przyjaciółko moja.

Twe stopy, niegdyś piękne w sandałach
dziś po kostkę ukryte
w schodzonych buciorach.

Pod rozciągniętym swetrem
skulone dwie gołębice.

Nieodgadniona linia twoich bioder
w zwojach szerokiej spódnicy,
szyja - wieża z kości słoniowej -
spękana.

Nastał przecie czas kwitnienia winnic
i synogarlic słychać głosy,
a ty śpisz, przyjaciółko moja?

Czyś już nie kobietą
a tylko osobą?


CIEŃ

Spowolniałeś, mój cieniu,
zszarzałeś, skurczonyś.
Nie podskoczysz,
nie podbiegniesz,
wleczesz mnie ze sobą.

I tak ramię w ramię
człapiemy,
coraz mniej widoczni,
coraz bliżej ziemi.