***
żywe niebo
czy tylko czarny błam przestrzeni
jak wieczna noc
wypełniona absolutem ciszy
odpowiedź pyta we mnie
Święty Franciszek z Asyżu
Wandzi
do wszystkich i do wszystkiego
mówił
bracie siostro
święty Franciszek z Asyżu
miłości apostoł
sierotą nigdy nie był
rodziców miał niebieskich
szary od prochu ziemi
w serca ptakom się weśnił
szły za nim kwiaty polne
sarnimi szły oczyma
święty pił z nimi wodę
święty w rękach je trzymał
ale nie zrywał skądże
miałby ogromny wyrzut
z miłości stawał się słońcem
święty Franciszek z Asyżu
Przypomnienie grobowca
nad którym kwitną jaśniejące cienie
i pachnie miłosierdziem
zanim siostra klepsydra
obwieści czarnymi wargami
kto kiedy
a brat karawan
robakom odźwiernym zawiezie
tę bombonierę śmierci
jest czas na miłość
i tylko na miłość
bez której każde słowo
jest odłamkiem granatu
a każdy czyn zabójstwem
bez której wiedza
nie jest mądrością
a na jedno zbawienie
nie wystarczy cała wieczność
Nie jestem astronautą
ale uwierz
że błyski gwiazd
są patrzeniem czarnych kotów
przebiegających strome uliczki nocy
a także drogi
naszym tęsknotom i marzeniom
jak chłodno pomrukują
budząc mysi lęk
oby ten najbardziej czarny
zdziczały kosmiczną pustką
nie wydrapał mi oczu
będących jak tajemne szkiełka
przez które
na opak
próbuje wyjrzeć
serce w nowiu
Narodziny pleneru
Przyjaciołom na Gołuchowie
jawi się światu żubrzyczka
dziecięctwem pradziejów
kniei się las
potężnieje głębią
brunatnieje wiatr
kołysze się zielona pasza
krajobraz mknie widnokręgiem
ona
między ludzi przyszła
matka-poezja ją tuli
ciepłej czystości użycza
i nadaje jej imię
bądź POETICA
pada złocisty chrzest
sakralnym obłokiem
natura ją zbawi
sierści uskrzydleniem
wzniesie
do patrzenia
tęczę życia
Znaleźć światło
znaleźć je w całości
nie żeby jasny cień od mroku szedł
ani przeświecało od ciemności
nie żeby białość od czerni rosła
i nie po stokroć tam
gdzie nas nie ma
ale w gotowości serca
w jego służebnym wyborze
jeszcze przed zamknięciem życia
na wieko przenikania
przed ostatecznym świtaniem
Szumią choinki w lesie
czas by cię już powitać
srebrny opłatku księżyca
przełamać się twoim światłem
wszystkieśmy bardzo ważne
z naszej świerkowej wełny
Święta urodę wzięły
bo my świętowaniem jesteśmy
w każdym czynieniu leśnym
czas by cię już powitać
srebrny opłatku księżyca
zielonych gałązek tkliwością
w drzewny nasz przyjąć cię kościół
na nas wspomnieniem zacichło
niejedno ludzkie dzieciństwo
na nas zostały spojrzenia
żołnierzy których już nie ma
którzy w śniegowej pościeli
u stóp nam krwawo posnęli
na nas zostały płacze
wojną pędzonych tułaczy
szumimy dziś ludzkim głosem
kolędy białej radosnej
szumimy aż do Betlejem
o dobrą zawsze nadzieję
nie dla nas dla naszych drwali
aby im serca zapalić
miłością do całej ziemi
aby ich w jedno przemienić
bo my z księżycowej dani
polskimi jesteśmy palmami |